top of page

Nowy Wiśnicz

  • Michał Małko
  • 3 paź 2015
  • 5 minut(y) czytania

Nieopodal Lipnicy Murowanej, na trasie z Limanowej do Bochni, ulokowało sie małe miasteczko: Nowy Wiśnicz, którego historia nierozłącznie związana jest z jednym z najpotężniejszych rodów szlacheckich w Polsce - Lubomirskimi. To oni, a właściwie najbardziej znamienity z rodu - Stanisław Lubomirski przyczynili się do tego, że o tym terenie zaczęło się mówić, a co więcej - stał on się tak ważny, że odwiedzali go nawet polscy królowie.



Wszystko zaczęło się jednak od XIV-wiecznego zamku - głównego bohatera tego posta, a jednocześnie największego zabytku na Ziemiach Wiśnickich. Przybliżmy zatem jego historię. Gdy w 1553 roku zmarł bezpotomnie Piotr Kmita, ostatni przedstawiciel rodu który wzniósł warownię i gospodarzył okolicą przez kilka stuleci, a następnie jego spadkobiercy ród Barzich zadłużył się tak, że musieli po 40 latach sprzedać cały swój majątek, odkupuje go od nich Sebastian Lubomirski rozpoczynając tym samym okres największego rozwoju okolicznych terenów. Wszystko co najlepsze dla zamku i Wiśnicza zaczyna się jednak kilka lat później, w 1613 roku, gdy właścicielem twierdzy zostaje starosta krakowski - Stanisław Lubomirski, który postanawia z Wiśnicza zrobić swoją rezydencję rodową. Chcąc dorównać królowi nie szczędzi on środków na rozbudowę i upiększenie twierdzy, jak również na inne inwestycje. Z jego inicjatywy powstaje zupełnie nowe miasto - Nowy Wiśnicz, a także klasztor karmelitów wraz z pięknym kościołem mieszczący się na sąsiednim, w stosunku do zamku, wzgórzu. Na miejscu stacjonuje potężny oddział wojska w każdej chwili gotowy bronić ziem swoich mocodawców. Sama forteca również opływa w niezliczonych bogactwach i dziełach sztuki stając się jednym z najpiękniejszych zamków na ziemiach Rzeczypospolitej, posiadającym do tego bibliotekę której nie powstydziłaby się żadna głowa państwa. Niestety wszystko co dobre musi się skończyć. Początek końca świetności zamku nastąpił wraz z Potopem Szwedzkim. W 1655 roku Skandynawowie zajmują twierdzę bez jednego nawet wystrzału. Do dziś pozostaje zagadką dlaczego tak silnie wojskowo obsadzona forteca, zdolna wytrzymać nawet kilkuletnie oblężenie poddała się bez podjęcia walki. Historycy sprzeczają się na ten temat, ale na przód wysuwa się teoria o tym, że to brak gospodarza zdolnego pokierować obroną doprowadził do takiego efektu, gdyż ówczesny właściciel Aleksander Michał Lubomirski nie mieszkał w zamku i w odróżnieniu od swojego słynnego przodka nie uważał go za siedzibę rodową. Szwedzi nie poprzestali jednak tylko na zajęciu zamku, lecz zanim rok później zostali z niego wygnani, zdążyli go splądrować, uratowała się jedynie biblioteka i zdobienia, których nie dało się zdemontować. Całkowity kres świetności budowli przyniósł wielki pożar w 1831 roku. Po nim twierdza w Wiśniczu już się nie podniosła popadając w coraz większą ruinę. Dopiero po II Wojnie światowej, począwszy od roku 1949, doprowadzono zamek do stanu w jakim możemy go oglądać obecnie. Jeszcze gorszy los spotkał klasztor Karmelitów, który wraz z pierwszym rozbiorem zostal przerobiony na więzienie (funkcjonuje do dzisiaj w tej roli). Kościół przyklasztorny rozebrano w trakcie II Wojny Światowej na polecenie Generalnego Gubernatora Hansa Franka. Jego elementy posłużyły do budowy willi dla tego zbrodniarza wojennego.



Do zamku najlepiej wybrać się samochodem. Dość spory, bezpłatny parking znajduje się tuż przy murach zamkowych, jakieś 200 metrów od kasy biletowej, trasa jest dobrze oznakowana. Inną możliwośćią transportu jest skorzystanie z busów (np. z Bochni oddalonej o ok 10 km.) i 15-minutowy marsz z centrum Nowego Wiśnicza. Generalnie zamek jest dobrze widoczny z miasta, gdyż stoi na wzgórzu i zdecydowanie się wyróżnia w panoramie okolicy. Zwiedzanie odbywa się z przewodnikiem średnio raz na pół godziny w godzinach 8-16 (weekend 10-18, poza sezonem 9-17), a cena biletu to 13 zł. oraz 2 zł. za zwiedzanie krypty Lubomirskich. Dużym plusem jest to, że nawet jeżeli chętne są dwie osoby to przewodnicy oprowadzają po obiekcie. Zwiedzanie trwa około godziny i obejmuje wszystko to co najciekawsze wewnątrz twierdzy, natomiast dziedziniec zamkowy można podziwiać w godzinach otwarcia bezpłatnie. Wejście na dziedziniec wiedzie przez wczesnobarokową bramę.



Mimo, iż pożar oraz wieloletnie zaniedbania zrobiły swoje, w zamku zachowało się sporo ciekawych elementów architektonicznych, oczywiście częściowo zrekonstruowanych. Wśród nich można wymienić chociażby: arkadowy dziedziniec wewnętrzny przypominający z wyglądu ten ze wzgórza Wawelskiego, lecz znacznie od niego mniejszy; zrekonstruowaną kaplicę przypałacową z odtworzonymi malowidłami na kopule i stropie; ogromną salę balową długą na ponad 300 metrów, w której imprezy trwały często tygodniami, a z której można dostać się na balkon i podziwiać piękną panoramę całego Nowego Wiśnicza; salę akustyczną, która ma tak idealne nagłośnienie, że w jednym jej rogu słychać szept z przeciwległego, a która często służyła właścicielom do podsłuchiwania podczas spowiedzi odbywających się "dziwnym trafem" właśnie tam. Ciekawostką jest to, że w całym obiekcie udało się odnaleźć jedynie jedną toaletę i to w części, która pierwotnie była zajmowana przez służbę.



Najciekawszym punktem oprowadzania po zamku jest wizyta w krypcie Lubomirskich gdzie znajdują się oryginalne sarkofagi ze szczątkami członków tego potężnego rodu, przeniesione z kościoła przyklasztornego ojców Karmelitów. Najpiękniejszy z nich należy do Stanisława Lubomirskiego i swoim przepychem zdecydowanie wyróżnia się na tle pozostałych. Mimo, że wstęp do niej jest dodatkowo płatny 2 zł, to uważam że będąc w tym miejscu nie warto rezygnować z okazji zobaczenia miejsca pochówku znamienitych obywateli naszego kraju.



Tym co moim zdaniem było najciekawsze do zobaczenia w twierdzy są różne ekspozycje czasowe i stałe, prezentowane podczas przechadzania się po komnatach. W dawnych pomieszczeniach dla służby możemy przyjrzeć się z bliska różnym naczyniom z epoki i dowiedzieć się z czego korzystali ówcześni mieszkańcy zamku. Mamy tu pełen przekrój przez wszelkiej maści kielichy, destylatory i inne przyrządy. Z kolei w innej sali prezentowane są makiety najciekawszych obiektów zamkowych w regionie (m. in Niedzica i Stara Lubovnia) oraz cztery modele przedstawiające poszczególne etapy rozbudowy zamku w Wiśniczu. Jeszcze dalej mamy możliwość zapoznania się z obrazami artystki Joanny Hałas, która w swoim cyklu Tatrzańskie Fantasmagorie oddaje w niesamowity sposób krajobrazy najwyższych polskich gór. Najciekawszą jednak ekspozycją jest, ta poświęcona dorobkowi Czesława Dźwigaja, najbardziej znanego polskiego twórcy pomników Jana Pawła II. Ten na stałe mieszkający w Nowym Wiśniczu artysta jest autorem ponad 50 pomników polskiego papieża zdobiących miasta w naszym kraju i na całym świecie. W zamku możemy oglądać miniatury jego dzieł oraz naturalnych rozmiarów gipsowe modele pomników, które posłużyły do odlewu oryginałów.



Zamek Kmitów i Lubomirskich w Wiśniczu jest stanowczo miejscem godnym polecenia, każdemu turyście przebywającemu w Małopolsce. Imponuje on swoją zewnętrzną bryłą i bajkowymi wieżyczkami stanowiąc doskonałe tło dla wielu artystów i fotografów. Mimo, że jest on równie ciekawy jak chociażby obiekt w Niedzicy, nie jest tak oblegany przez turystów w związku z czym w ciszy i spokoju (o ile oczywiście nie trafimy na jakąś wycieczkę zorganizowaną) można kontemplować wspaniałe widoki, a zwiedzanie z przewodnikiem, który oprawadza tylko kilka osób staje się przyjemnością i daje okazję do znalezienia odpowiedzi na dodatkowe pytania nurtujące nas podczas oprowadzania oraz poznanie legend i anegdot związanych z twierdzą. Jeżeli ktoś planuje całodniową wycieczkę, warto zwiedzanie Nowego Wiśnicza połączyć z wizytą w oddalonej o parę kliometrów Lipnicy Murowanej (opisana w poprzednim poście).

 
 
 

Comments


bottom of page